jak każdy człowiek niezawisły, samodzielny, ale stulając je i kryjąc pod krzesło; — to ona to wszystko wyjęła i zabrała; no jakże Karolino, nieprawda, żeś ty te wszystkie rzeczy z domu wyniesła, nieprawda?
— Tu o to wcale niechodzi, kto je wziął, albo kto je ma, mój drogi! — odpowiedział Fagin, rzuciwszy pomimo to okiem chciwém, łakomém na dziewczynę i oba zawiniątka. — To jest także i mojém zatrudnieniem, dla tego się mi podobasz, mój drogi.
— Jakie zatrudnienie? — zapytał Noa Claypole, odetchnąwszy nieco wolniéj.
— To samo zatrudnienie, któreś i ty teraz rozpoczął, — odpowiedział Fagin; — i wszyscy ludzie z tego domu to samo się tém trudnią. Trafiłeś bardzo szczęśliwie, żeś się wprost do tego domu dostał, gdyż jesteś tutaj najbezpieczniejszym. Niema w całém mieście bezpieczniejszego miejsca, jak gospoda pod trzema kalekami; to jest, jeżeli ja chcę, ażeby bezpieczną była, a ja się w tobie i téj młodéj kobiecie pokochałem,.... musieliście mię chyba oczarować. Otóż możecie teraz zupełnie być spokojni,.... nikt wam tutaj nieprzeszkodzi.
Być może, iż to zapewnienie umysł Noego nieco uspokoiło, wyznać jednak musimy iż jego ciało wcale spokojne nie było, gdyż on się ciągle rzucał i suwał na krześle, niemogąc sobie znaleść miejsca i spoglądając na swego nowego przyjaciela pod tenczas z wielką obawą i podejrzliwością.
— Ja wam jeszcze coś więcéj powiem, — mówił daléj Żyd, uspokoiwszy po chwili dziewczynę, kiwając na nią głową bardzo uprzejmie i szeptając jéj do ucha tysiączne pochlebstwa i zachęcające słówka. — Ja
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/241
Ta strona została skorygowana.