— że ona jest bardzo zręczna i wiele znieść może, chciałbym zatém, ażeby się dla mnie coś lekszego dostało.
— Tak coś zabawnego, a przebiegłego, — wtrącił Żyd.
— Tak jest, coś podobnego, — odpowiedział Noa. — Jak myślicie, do czegóżbym się mógł wziąść teraz? Musiałoby to coś być takiego, coby niebardzo ciężkiém i trudném, ale też i niebardzo niebezpieczném było,...... wy przecież rozumiecie?.... w tém sęk?
— Słyszałem, żeście sobie życzyli mieć jakich ludzi, którychbyście pokryjomu, tajemnie śledzić mogli, co? — rzekł Żyd; — mój przyjaciel właśnie teraz kogoś potrzebuje, coby do tego był zdolny.
— To prawda, że o tém wspomniałem i takie zatrudnienie bardzo by mi się podobało,.... i chętnie bym w nim pracował, — odpowiedział Claypole z namysłem; — ale wy wiecie, że z tego niema żadnéj korzyści, ono się samo nieopłaca.
— To prawda, to prawda, — potwierdził Żyd rozmyślając, czyli też udając, że się nad czémś mocno zastanawia. — To prawda że nie, wielka prawda.
— Cóż jednak o tém naprzykład sądzicie? — zapytał Noa, spoglądając na niego z wielką trwogą. — Naprzykład gdybym się rzucił na łowienie drobnych rzeczy, żeby to było coś bezpieczniejszego, i człowiek się na wiele nienarażał, chyba na to, aby jak najprędzéj do domu umknąć? No cóż?
— Jakżeż by ci się stare panie podobały? — zapytał Żyd. — Możnaby przytém wiele zarobić, kradnąc
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/245
Ta strona została skorygowana.