jak najtroskliwiéj o liczbę jedno,.... rozumiejąc pod nią tylko siebie samego!
— Nieinaczéj, — odpowiedział Bolter; — terazeście prawdę wyrzekli.
— Ale ty niemożesz mieć starania o sobie, jako liczbie jeden, niemając także starania i o mnie, również liczbie jeden.
— Liczbie dwa, chcecie może powiedzieć, ja myślę. —
Odpowiedział Bolter, posiadający niemałą cząstkę samolubstwa i chciwości.
— Nie, ja tego niechcę wcale powiedzieć, — odparł Żyd. — Ja jestem dla ciebie nie mniéj ważnym, jak i ty sam dla siebie.
— Już ja dobrze widzę, — przerwał mu Bolter, — że z was człowiek bardzo przebiegły, i wielkie uszanowanie mam dla was; ale my jednak nie jesteśmy jeszcze tak ścisłemi przyjacielami, jak wy sobie myślicie.
— Pomyśl tylko, mój drogi, — rzekł Żyd, wzruszywszy ramionami, i wyciągając ręce; — chciej się zastanowić i dobrze zważyć. To coś uczynił, było bardzo piękne, a ja cię za to lubię i kocham; ale ten uczynek twój jest przytém takiego rodzaju, żeby ci łatwo w nagrodę przynieść mógł naszyjnik, który bardzo łatwo ściągnąć, lecz bardzo trudno rozpuścić, słowem: stryczek.
Pan Bolter sięgnął natychmiast ręką do szyi, poprawił sobie chustkę, która go mocno cisnąć i dusić się zdawała, i mruknął coś pod nosem, co potwierdzeniem wyrzeczonego zdania Żyda, lecz tylko co do postaci, ale nie istoty być miało.
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/251
Ta strona została skorygowana.