nością, lecz owszem znakiem przekonywującym, iż swego nowozaciążnego podwładnego wielkiém i silném wyobrażeniem o potędze i przebiegłości swojéj natchnął, a dopięcie tego celu zaraz w początkach nowo zawartych związków było dla niego bardzo ważną rzeczą, jeżeli chciał, aby zatrudnienie jego zawsze kierunek pomyślny miało.
Aby zaś to wrażenie tak korzystne i pożądane jeszcze powiększyć, rozwinął przed oczyma jego cały obraz ogromu swych czynności rozległych, tajemniczo i przebiegle usnutych, a w tym opisie swojém prawdę i fałsz stósownie do zamiaru i potrzeby tak zręcznie z sobą połączyć i poplątać umiał, że uszanowanie pana Bolter dla niego coraz bardziéj rosło, i równocześnie pewnym stopniem bardzo zbawiennéj bojaźni w pewnych karbach utrzymywane było, którą obudzić rzeczą jest ważną i nadzwyczaj pożądaną.
— Ta ufność wzajemna jest bardzo często jedyną moją pociechą, przy poniesionych stratach, — rzekł Żyd. — Wczoraj rano dopiero utraciłem najlepszego mego pomocnika, moję prawą rękę.
— Czy wam uciekł, umarł? — zapytał Bolter.
— Ach nie, nie, — odpowiedział Fagin, — tak źle jeszcze niebyło.
— Jakto, przecież nie chcecie powiedzieć, że....
— Schwytany został?.... — wtrącił Żyd. — Tak jest, niestety! został schwytany!....
— Czy za co wielkiego? — zapytał Bolter.
— Nie bardzo, — odpowiedział Żyd, — niebardzo wielkiego. Schwytano go i oskarżono, iż chciał chustkę od nosa komuś skraść, a gdy przytém kieszenie
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/253
Ta strona została skorygowana.