Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/260

Ta strona została skorygowana.

na to się niezgadzam, tego nie uczynię, to nie należy do mego wydziału!
— Jakiż to wydział on ma Faginie? — zapytał pan Bates, spoglądając na tę postać niezgrabną, cienką, wychudłą z nadzwyczajną odrazą. — Kryć się może i uciekać, jeżeli jakie niebezpieczeństwo grozi, a smacznie najlepsze kęsy dobierać i zajadać, kiedy wszystko bezpieczne?.... czy to jest jego wydziałem?
— Niech cię to wcale nie obchodzi, — odparł pan Bolter, — i niepozwalaj sobie takiéj śmiałéj poufałości z twoim przełożonym, ty mały chłopcze, inaczéj by rzeczywiście z tobą niebezpiecznie wypaść mogło.
Ta groźba i przechwalstwo taki śmiech nadzwyczajny w panu Bates wzbudziła, iż wiele czasu na to potrzeba było, nim Fagin wesołość jego uśmierzyć i uwagę na co innego zwrócić zdołał. Poczém zaczął panu Bolter przekładać, iż się na żadne widoczne niebezpieczeństwo przy zwiedzeniu policyjnego urzędu nie naraża; gdyż jeżeli żadna wiadomość o téj sprawie małéj, którą na swoję rękę przedsięwziął, lub téż list gończy z rysopisem dokładnym jego osoby do stolicy nie doszedł, niema żadnego podobieństwa, ażeby go w podejrzeniu nawet miano, iż on się tutaj dla bezpieczeństwa swojego schronił;...... a jeżeliby jeszcze do tego dobrze się przebrał, to nigdzie tak bezpiecznym być nie może w całym Londynie, jak w urzędzie policyjnym, gdyż choćby się jego sprawka nawet była wydała, toby jednak nikomu na myśl niewpadło, aby go właśnie na policyi szukać.
Pan Bolter, częścią temi dowodami przekonany, lecz bardziéj jeszcze nadzwyczajną obawą swoją przed