Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

w kieszeni od spodni, a w prawéj swój kapelusz, śmiało wszedł do sądowéj izby, rzucając na wszystkie strony spojrzenie niewypowiedzianie dumne, a usiadłszy sobie w celi więźniów głośno zapytał, dla czego go w to miejsce haniebne przyprowadzono?
— A będziesz ty milczał trutniu? — zawołał dozórca więzień.
— Ja jestem Anglikiem, czy o tém niewiecie? — odpowiedział śmiało Smyk. — Powinniście szanować moje prawa, moje przywileje!
— Już ty wnet twoje prawa i przywileje dostaniesz, i to z pieprzem zaprawione, niebój się! — odpowiedział dozórca.
— Zobaczemy, co minister spraw wewnętrznych na to powie jeżeliby mi naruszone zostały, — zawołał pan Jakub Dawkins. — A teraz proszę mi śpiesznie powiedzieć, o co rzecz chodzi? Mnie się zdaje żeby panowie urzędnicy powinni pierwéj tę małą sprawę zemną zakończyć, a nietrzymać mię tutaj tak długo nadaremnie i czytać sobie tymczasem dzienniki, gdyż ja się mam z pewnym panem o godzinie oznaczonéj w City widzieć, a że jestem człowiekiem słownym, zwłaszcza jeżeli o sprawy ważniejsze chodzi, to on z pewnością odejdzie, jeżeli na czas oznaczony nie przyjdę, a wtedy wniosę skargę o wynagrodzenie mi poniesionéj straty.
Tutaj się do dozorcy zwrócił i zapytał go z pewną dumną okazałością, w celu okazania, iż on wcale nieżartuje ze swemi groźbami, lecz to, czém grozi w istocie wykonać zamyśla, jak się te dwa ptaszki nazywają, którzy jako sędziowie na ławce siedzą;.... co wszystkich widzów, którzy to słyszeli, do największego śmiechu