dostać, i do więzienia zaprowadził, a gdy go przy schwytaniu przetrząsano, znaleziono u niego srebrną tabakierkę, na któréj imie właściciela wyryte było.
Tego właściciela wkrótce wynaleziono, a ten przyszedłszy przysiągł, że ta tabakierka do niego należy, że mu dniem poprzód w tłumie skradzioną została, w téj właśnie chwili, kiedy przedarłszy się nakoniec przez tłum, w uliczkę boczną zawracał, aby się do swego urzędu udać. Kiedy się obrócił, spostrzegł był jakiegoś młodzieńca, oddalającego się śpiesznie w przeciwnym kierunku, a teraz poznaje, iż tymże młodzieńcem właśnie jest oskarżony, przed nim stojący.
— Czy masz coś powiedzieć przeciwko temu świadectwu, chłopcze? — rzekł urzędnik.
— Ja się nie myślę tak poniżać, aby z nim w najmniejszą rozprawę wchodzić, — odpowiedział Smyk.
— Czy masz jeszcze w ogóle coś do powiedzenia lub zarzucenia?
— Czy słyszysz? Jego Godność się pyta, czyli niemasz nic do powiedzenia lub zarzucenia?
Zapytał dozorca trącając Smyka milczącego łokciem.
— Przepraszam, — ozwał się Smyk, przychodząc niby dopiero do siebie ze swego zamyślenia; — czyś co do mnie mówił, mój człowieku?
— Jeszczem w życiu takiego zuchwałego i przebiegłego złoczyńcę nie widział jak ten, Wasza Godności! — ozwał się dozorca. — Czy masz jeszcze coś do powiedzenia, ty wisielcze młody?
— Nie, niemam! — odpowiedział Smyk, — a przynajmniéj nie tutaj, gdyż to nie jest siedziba sprawiedliwości; wreszcie mój rzecznik jest właśnie dzisiaj na
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/266
Ta strona została skorygowana.