Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/272

Ta strona została skorygowana.

jaka wielka szkoda, mój drogi, że na dzisiaj właśnie niema nic do czynienia.
— Prawda, bardzo wielka prawda! — potwierdził Sikes mrucząc ponuro. — Tém większa szkoda, żem dzisiaj właśnie wielką miał do czego chętkę!
Żyd westchnął i ze smutkiem głowę pochylił.
— Musimy kiedyś ten czas stracony wynagrodzić, jeżeli znowu coś dobrego i korzystnego wymyślimy; inaczéj źle by z nami wypadło, — dodał Sikes.
— Otóż to mi się podoba, bardzo podoba, mój drogi! — odpowiedział Sikes, poklepawszy go ręką po ramieniu. — Cieszy mię to niesłychanie, że cię tak mówiącego słyszę.
— Cieszy cię to niesłychanie?..... doprawdy?..... — zawołał Sikes; — niechże i tak będzie.
— Ha! ha! ha! — śmiał się Żyd na całe gardło, jakby to małoznaczące pozwolenie nawet jego sercu wielce ulżyło, i nadzwyczajną uciechę mu sprawiło. — Tyś dzisiaj wieczór znowu Billem prawdziwym,.... ty samym co dawniéj mój drogi, tym samym co dawniéj.
— Mnie się przecież zdaje, że nie jestem tym samym co dawniéj, nie jestem do siebie podobnym, skoro tylko twoję wyschłą łapę na barkach moich poczuję,.... weźże ją weź ze mnie natychmiast, mówię ci! — odparł Sikes, odtrącając od siebie rękę Żyda.
— Rozumiem, rozumiem, że ci się zaraz niedobrze robi;.... to ci natychmiast schwytanie przypomina, nieprawdaż, co, mój drogi? —
Rzekł Żyd, postanowiwszy sobie mocno, o nic się nie obrażać.
— To prawda, że mi schwytanie przypomina,.....