Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/273

Ta strona została skorygowana.

— odparł Sikes, — ale schwytanie przez djabła, a nie przez posiepaka. — Niech mię djabli wezmą, jeżeli już kiedy od początku świata żył człowiek jaki, któryby do ciebie był podobnym, chyba twój ojciec, a ten rudowłosy starzec z pewnością się już od dawna w piekle smarzy, jeżeli przypadkiem sam Lucyper nie jest twoim ojcem, coby mię nawet wcale nie dziwiło.
Fagin ani słówka nieodpowiedział na tę grzeczność nadzwyczajnie pochlebną, lecz Billa za rękaw pociągnął, i palcem na Nancy wskazał, która z téj rozmowy ich korzystając po cichutku kapelusz na głowę wdziała, w chustkę się otuliła, i do wyjścia się właśnie zabierała.
— Holla! — wrzasnął Sikes. — Nancy! czy słyszysz? gdzież to panna o téj późnéj godzinie w nocy się wybiera?
— Niedaleko, — odpowiedziała Nancy obojętnie.
— A to jaka znowu odpowiedź? — odparł Sikes. — Dokąd chcesz iść? mów!
— Już ci raz powiedziałam, iż niedaleko, — odpowiedziała Nancy spokojnie.
— A ja się raz jeszcze pytam, dokąd? czyś słyszała? — powtórzył Sikes głośniéj jeszcze.
— Ja sama niewiem, dokąd! — odparła dziewczyna głosem cokolwiek drżącym.
— To ja wiem! — zawołał Sikes, nie tak dla tego, iżby miał jaką przyczynę ważną do sprzeciwiania się zamiarowi Nancy, jak raczéj przez czystą chęć oparcia się jéj woli. — Nigdzie. Zostaniesz w domu! siadaj.
— Słabo się mi zrobiło. Jużem ci poprzód o