by sobie sam kark miał skręcić, i lud tak przyjemnego widowiska pozbawić! Oto masz świecę;...... sprowadź go na dół!
Nancy wzięła świecę i poświeciła temu starcowi na schodach, a gdy oboje do sieni na dół zeszli, on palec na ustach położył, do dziewczyny się zbliżył i szepnął jéj do ucha:
— Cóż ci to jest, droga Nancy, cóż ci to jest?
— Co takiego? — odparła dziewczyna również po cichu.
— Co? No, dla czegoś koniecznie dzisiaj z domu wyjść chciała? — odpowiedział Fagin. — Jeżeli on, — i wskazał przytém palcem swoim chudym na górę, — jeżeli on się z tobą źle, srogo obchodzi,.. a to źwierze prawdziwe, Nancy, źwierze drapieżne, mówię ci,.... dla czegóż....
— No i cóż?
Zapytała dziewczyna, gdy Żyd na chwilę mowę uciął, trzymając usta blizko jéj ucha, a oczy w twarz jéj wlepione.
— Nie teraz, nie teraz! — rzekł Żyd, — my o tém jeszcze raz, ale kiedyindziéj pomówiemy. Ty masz zawsze we mnie przyjaciela, moja droga Nancy, wiernego, stałego przyjaciela. Mam ja wszystkie środki pod ręką,.... wszystko się spokojnie i cicho odbyć może. A gdybyś się kiedy może na nim zemścić chciała, za to, że się z tobą tak, jak ze swoim psem obchodzi,.... tak jak ze swoim psem!.... a nawet gorzéj jeszcze, jak ze swoim psem,.... gdyż on się z nim przynajmniéj czasami pieści,..... więc przychodź śmiało do mnie. Powiadam ci, przychodź do mnie! On jest przyjacielem
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/278
Ta strona została skorygowana.