twoim dopiero od niejakiego czasu, ale ty mnie już znasz od dawna, Nancy,.... od dawna, nieprawda?
— O ja was znam bardzo dobrze, Faginie! — odpowiedziała dziewczyna, niepokazując najmniejszego zadziwienia lub wzruszenia po sobie. — Dobra noc!
Przerażona w tył się cofnęła, gdy jéj Fagin rękę podał, jednak głosem stałem, niewzruszonym go pożegnała, rzekłszy mu: dobra noc, odpowiedziała skinieniem głowy na to spojrzenie porozumienia, które Żyd odchodząc na nią rzucił, i zamknęła drzwi za nim.
Fagin wracał krokiem powolnym do domu, oddając się cały myślom, które się po mózgu jego uwijały. Pewne podejrzenie, — nie będące wcale skutkiem wzwyż wspomnionego wydarzenia, lubo mu do utwierdzenia się w téj myśli, od dawniejszego już czasu, lecz zwolna i stopniowo powziętéj, wielce posłużyło, — snuło się mu po głowie, że Nancy, znudzona, zrażona ustawiczną rubasznością i srogością zbójcy serce swoje mu odebrała, i w jakim innym chłopcu się pokochała.
Jéj wzięcie zupełnie odmienne, jéj niespokojność, jéj częste wydalanie się z domu sama jedna, jéj wzrastająca obojętność na wszelkie sprawy, na korzyść lub szkodę ich towarzystwa, czém się poprzód tak gorliwie zajmowała, a do tego jeszcze, jéj żądanie uporczywe oddalenia się téj nocy z domu o godzinie pewnéj, oznaczonéj, to wszystko razem wzięte sprzyjało jego przypuszczeniu, a nawet i pewność niejaką onemu nadawało. —
Przedmiot miłości nowéj téj dziewczyny nie musiał wcale należeć do liczby uczniów, wychowanków i zwolenników jego.
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/279
Ta strona została skorygowana.