niespokojnych widocznie zawiedziona, obróciła i wracać zaczęła.
Ten ruch był szybki i niespodziewany; ale ten, który ją ani na chwilę z oka niespuszczał, miał się zawsze na baczności, uskoczył natychmiast w zakątek, przez słupy mostowe utworzony, przechylił się przez poręcz, aby tém łatwiéj twarz swoję ukryć, i oko jej ułudzić, czekał w téj postawie tak długo, dopokąd go niewyminęła i na drugą stronę mostu nieprzeszła, a widząc, że już w téjże saméj odległości od niego być musi, w jakiéj dotąd ciągle od niéj zostawał, zerwał się śpiesznie i pobiegł za nią.
Na środku mostu kobieta się zatrzymała. Ów mężczyzna zatrzymał się także.
Była to noc bardzo ciemna. Dzień był także nienajmilszy, a tak i mało luda o téj późnéj godzinie i w tém miejscu odległém się znajdowało;.... a ci którzy tędy przechodzili, biegli śpiesznie, najpodobniéj nie widząc, a z pewnością ani na to niezważając, czyli to mężczyzna lub kobieta im się przygląda.
Pojawienie się tych ludzi w tém miejscu, niebyło wcale spowodowane tym zamiarem, aby ściągnąć na siebie natrętną uwagę osób z tego najlichszego motłochu Londynu, których droga na ten most zapewne dla tego jedynie sprowadziła, aby sobie miejsce nieco bezpieczniejsze i przed zimnym wiatrem i słotą trochę bardziéj ochronione koło jakiego słupa lub posągu kamiennego wynaleść, i przez noc na niém spocząć.
Owe postacie obie stały zatém spokojnie, ani słówka do nikogo niemówiąc, a nikt też w odwet ani słówka do nich nieprzemówił.
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/290
Ta strona została skorygowana.