wszystko, coś jéj przed dwoma tygodniami pod największą tajemnicą opowiedziała. Muszę ci teraz wyznać, żem z początku powątpiewał, czyli twojem wyznaniom zupełnie zaufać możemy; ale teraz jestem przekonany, iż to wszystko jest prawdą, a ty byłaś szczerą.
— Tak jest, byłam nią! — odpowiedziała dziewczyna poważnie i otwarcie.
— Powtarzam jeszcze raz, iż o tém jestem przekonany. Aby ci zaś dowieść, że wszelką ufność w tobie pokładam, powiem ci więc szczerze, bez ogródki, żeśmy sobie stanowczo zamierzyli tajemnicę, jakakolwiek ona będzie, przestrachem i bojaźnią z owego Monksa wydobyć. Lecz jeżeli,.... — ciągnął staruszek daléj,...... jeżeli go nie będziemy mogli schwytać, lub téż schwyciwszy go, nie będziemy mogli z niego tego wydostać, co wiedzieć pragniemy, to nam musisz wydać.... Żyda.
— Fagina! — zawołała dziewczyna przerażona.
— Tak jest;.... ten człowiek musi nam być przez ciebie wydany, — powtórzył staruszek.
— Nigdy!..... przenigdy!..... nie, tego nigdy nie uczynię! — odparła dziewczyna. — Jakkolwiek on jest prawdziwym z piekła szatanem, a nawet przeciwko mnie gorszym jeszcze od szatana,...... ja tego jednak nigdy nie uczynię!
— Więc niechcesz?
Zapytał staruszek, który się na tę odpowiedź przysposobionym być zdawał.
— Nie! — odpowiedziała dziewczyna.
— Powiedzże mi dla czego?
— Dla jednéj przyczyny, — odparła dziewczyna
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/298
Ta strona została skorygowana.