Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/310

Ta strona została skorygowana.

Tak siedział długo, bardzo długo, niezmieniwszy ani razu swéj postawy, niedając najmniejszéj baczności na czas upływający, aż nakoniec odgłos stąpania na ulicy doszedłszy jego nadzwyczaj czujnego ucha, uwagę jego na siebie zwrócił.
— Przecież raz! — mruknął Żyd, przesunąwszy ręką po wyschłych, spieczonych ustach; — raz przecież przybywa!
Téj chwili dał się słyszeć cichy odgłos dzwonka.
Fagin natychmiast wyszedł, i powrócił niebawem w towarzystwie człowieka, otulonego aż po brodę, który zawiniątko niósł pod pachą.
Gdy ten nieznajomy sobie usiadł, tołub z siebie zrzucił, pokazała się twarz odrażająca Billa Sikes.
— Oto masz! — zawołał Bill, rzuciwszy zawiniątko na stół. — Weź to pod swoję opiekę i stop, jak tylko będziesz mógł najkorzystniéj! Nie mało mię to trudu i pracy kosztowało. Myślałem, iż przed trzema godzinami jeszcze powrócę.
Fagin wziął zawiniątko, i rzuciwszy ono do skrzyni swojéj, powrócił na swoje dawne miejsce, niewyrzekłszy ani słowa.
Przez ten cały czas Żyd ani na chwilę oczu swoich z niego nie spuścił, a gdy teraz naprzeciw niego usiadł, tak że obaj sobie oko w oko patrzeć mogli, on wzrok swój w nim utopił, z tak mocno drżącemi usty, obliczem owemi burzliwemi uczuciami, sercem jego od kilku godzin miotającemi, tak okropnie zmienioném, że zbójca poniewolnie z krzesłem w tył od niego się odsunął, i z przerażeniem na niego spojrzał.
— Cóż się znowu takiego stało? — zawołał Sikes.