— Billu! Billu! — wołał Żyd, biegnąc za nim. — Posłuchaj tylko słówko, jedno słóweczko.
To słówko byłoby może nigdy z ust Żyda nie wyszło i Sikes go nie słyszał, lecz ten zbójca niemógł żadnym sposobem drzwi od ulicy otworzyć, miotając nadaremnie najokropniejsze przekleństwa, a Żyd miał przez to dosyć czasu do niego dobiedz.
— Puszczaj mnie! — wołał Sikes. — Nie mów do mnie nic,.... strzeż się!.... mógłbyś tego pożałować!... puszczaj mnie, mówię ci!
— Tylko słówko Billu, jedno słówko!.... — odpowiedział Żyd, kładąc rękę na klamce; — przecież nie myślisz....
— No i cóż? — odparł drugi.
— Przecież nie myślisz za nadto wielkiego gwałtu.... popełnić, Billu? — rzekł Fagin z udaną trwogą.
Dzień już świtać zaczął, a w sieni było tak jasno, że jeden drugiego twarz dobrze mógł widzieć. Obaj rzucili na siebie spojrzenie przenikliwe;.... a w obu oczach pałał żar, który aż zanadto wyraźnie tajemne myśli ich zdradzał.
— Ja chciałem powiedzieć, — rzekł Fagin, przekonawszy się, iż udawanie na nic się mu nie zda; — ja chciałem powiedzieć, abyś tak wielkiego gwałtu nie popełnił, któryby ci niebezpieczeństwem zagrażał. Użyj wszelkiéj przebiegłości Billu, i nie bądź za nadto śmiałym.
Sikies nic na to nie odpowiedział, lecz otworzywszy sobie z pośpiechem drzwi, które mu Żyd odemknął, wypadł z domu, i pobiegł szybko cichemi ulicami. —
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/317
Ta strona została skorygowana.