Sikes pędząc milczącemi ulicami, nie zatrzymał się ani na chwilę, aby się rozmyśleć lub postanowienie swoje rozebrać, nie obrócił ani razu głowy w prawo lub lewo, nie podniósł ani razu swych oczu ku niebu, ani ich téż na ziemię nie spuścił, lecz biegł a biegł, patrząc ciągle przed siebie z stanowczym i okrutnym zamiarem w sercu, zębami tak mocno zaciśniętemi, że mu aż szczęki przez skórę przebijały, i nie zwolnił kroku, nie mruknął ani jednego słówka, nie zmienił ani jednego rysu, dopokąd do drzwi swego mieszkania się nie dostał.
Teraz dobył klucza z kieszeni, otworzył drzwi po cichu, wszedł lekko po schodach, i wszedłszy do swego własnego pokoju, zamknął go dobrze za sobą na dwa spusty, zatarasował jeszcze drzwiami do tego, przystąpił do łóżka i odwinął zasłony.
Na łózku leżała dziewczyna na pół ubrana. Musiał ją właśnie ze snu przebudzić, gdyż się zaspana, z okiem błędném z łóżka zerwała.
— Wstawaj! — zawołał Sikes.
— A to ty Billu!
Odpowiedziała dziewczyna z wyrazem radości z jego powrotu.
— Ja to ja, — odpowiedział Sikes. — Wstawaj!
W izbie się jeszcze świeca paliła, lecz Sikes ją natychmiast z lichtarza wyjął, zgasił i w kąt porzucił.
Dziewczyna, widząc brzask dniowy na dworze, wstała, aby zasłony od okien odsunąć.
— Zostaw to! — zawołał Sikes, wzbraniając jéj ręką wyciągniętą. — Na to, co uczynić zamyślam, mamy dosyć światła.
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/318
Ta strona została skorygowana.