Teraz bowiem stanęło przed jego oczyma widmo, groźniejsze, okropniejsze, wytrwalsze od tego, któremu umknął.
Dwoje ócz, szeroko wytrzeszczonych, wygasłych, bez życia, bez połysku, pojawiło się mu pośród ciemności, mających swoje własne światło, lecz nie dających żadnego.
Niebyło ich tylko dwoje, lecz te dwoje były wszędzie.
Jeżeli sobie oczy zakrył, to się mu natychmiast pojawiła jego izba, z wszystkiemi tak dobrze mu znajomemi przedmiotami, które w sobie zawierała;...... a wszystko,.... rzecz nawet najmniejsza, o któréj by z pewnością był zapomniał, gdyby mu ją z pamięci opisywać wypadało,.. wszystko było na swojém zwyczajném miejscu. I ciało zamordowanéj dziewczyny było na swojém miejscu, a oczy jéj tak samo wyglądały, jak wtedy, kiedy z izby się wykradał.
Niemogąc dłużéj znieść tego widoku, zerwał się i pogonił w pola. Lecz widmo ciągle za nim goniło..... Wrócił tedy na powrót do szopy, i przytulił się bardziéj jeszcze do ściany. Lecz owe oczy znów przed nim stanęły, nim się jeszcze na ziemi położyć zdołał.
Na tém miejscu więc długo spoczywał, lubo zgroza, jakiéj jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył wskróś go przejmowała. Drżał na całém ciele, a zimny pot gęstemi kroplami na niego wystąpił. W tém nagle świeża fala wiatru gwar hałaśny i wrzask mnóstwa ludzi jakby o pomoc wołających, do niego doniósł.
W téj samotności głos najmniejszy człowieka, choćby mu teraz przyczynę ważną do niespokojności
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/333
Ta strona została skorygowana.