Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/334

Ta strona została skorygowana.

i obawy miał zwiastować, dobrodziejstwem prawdziwém się mu być zdawał.
Na wspomnienie niebezpieczeństwa osobistego wszelka dzielność i odwaga mu powróciła, a zerwawszy się na nogi, puścił się natychmiast w otwarte pola.
Ciemny błękit nieba zdawał się być cały w ogniu.
Płomienie biły olbrzymim strumieniem w powietrze, unosząc z sobą słomę, iskry, żarzące się węgle, i cisnąc się falami oświeciły całą okolicę na kilka mil wkoło, pędząc całe chmury dymu w tym kierunku, w którym się właśnie znajdował.
Pożar coraz bardziéj się wzmagał, głosy nowe, łączące się z dawnemi, powiększały zgiełk, gwar, hałas, wrzask,.... a głośne wołanie: ogień!.... ogień!... połączone z dźwiękiem dzwonu na gwałt bijącego, treszczenie belek, szelest upadku ciężkich przedmiotów, syczenie i chrzęst płomieni, nowy żywiół, nową zawadę znajdujących i z pewną radośną dzikością niejako na nią się rzucających, jakby im nowéj siły, nowego życia przez to przybywało,.... to wszystko obiło się o jego uszy.
Gwar i hałas się wzmagał coraz bardziéj, gdy w tę stronę spojrzał.
Widział wyraźnie mnóstwo ludu,.... mężczyzn, kobiety, światło i wrzawę.
Nowe życie w niego wstąpiło. Puścił sie tedy wprost ku temu miejscu,... prosto przez rowy, krzaki, ploty, mury, bramy, niezważając na żadne zawady i przeszkody, które z szybkością i zręcznością przebywał, podobnie jak i pies jego, biegnący ciągle przed nim, wyjąc i szczekając.