Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/335

Ta strona została skorygowana.

Nakoniec dobiegł do miejsca pożaru.
Kilka domów się paliło. W koło uwijały się postacie na pół nagie, biegające to w tę, to w owę stronę. Jedni wyprowadzali przestraszone konie ze stajeń, drudzy zaś wypędzali bydło z obór i różnych zabudowań;.... inni zaś unosili z pośrodku ognia i deszczu gęsto padających iskier opalone drzewo, pale, belki.
Otwory, przed godziną jeszcze drzwi i okna stanowiące, zatkane były teraz ścianą chłonących i wściekających się płomieni; ściany pękały, padały się, i zapadały w to morze płonące; stopiony ołów i na biało rozpalone żelazo padało na ziemie.
Kobiety i dzieci płakały, jęczały, załamywały ręce, a mężczyzni zachęcali jeden drugiego wołaniem, pochwałą, i raczeniem się wzajemném. Hałas sikawek ogniowych w ustawicznym ruchu będących, syczenie wody na rozpalone żelazo i palące się belki padającéj, powiększało jeszcze powszechny zgiełk, wrzawę. I on także krzyczał, wrzeszczał, aż nareszcie ochrypł, a chcąc myślom swoim uciec, rzucił się w tłum największy, pomiędzy tych, którzy najtroskliwiéj ratowaniem zajęci byli.
Téj nocy to tu, to ówdzie się zwijał,... wszędzie go można było znaleść,.... raz koło sikawki,.... to znów przedzierającego się śród dymu i płomieni, niezaniedbując jednak nigdy tam się udać, gdzie niebezpieczeństwo największe, pomoc najpotrzebniejsza była.
To się wspinał po drabinach na sam szczyt palącego się domu, przebiegał sienie, izby, w których podłoga przepalona pod nogami mu trzeszczała, niezważał wcale na walące się ściany, padające cegły i kamie-