spoglądał wszędzie za studnią lub rzeką. Idąc podjął ciężki kamień z gościeńca i zawiązał go do chustki.
Podczas tych przygotowań pies spoglądał uważnie na oblicze swego pana, i.... niewiedzieć, czyli to przez przeczucie zamiar jego odgadł, lub też spojrzenie zbójcy, które z pod oka na niego rzucił, nieco surowsze było jak zazwyczaj,.... dość że teraz w większéj nieco odległości od niego biegł, i bardziéj się miał na baczności jak poprzód.
Gdy się nakoniec pan jego koło jakiegoś głębokiego moczaru zatrzymał i za nim obejrzał, aby go do siebie przywołać, spostrzegł psa daleko od siebie.
— A przyjdziesz ty zaraz do mnie, czy niesłyszysz? — zawołał Sikes, świsnąwszy na niego.
Pies już ze zwyczaju głosu jego usłuchał, i do niego się powoli zbliżył; lecz gdy Sikes się ku niemu nachylił, aby mu chustkę do szyi przywiązać, zawarczał i odskoczył.
— Chodź tu zaraz! — zawołał zbójca, tupnąwszy wściekle nogą.
Pies zachwiał ogonem, lecz się z miejsca nie ruszył. Sikes wtedy poskoczył ku niemu, wołając ciągle.
Pies to ku niemu postąpił, to się znów cofnął, chwilkę zatrzymał, a w końcu, jak tylko mógł najśpieszniej w świat pogonił.
Sikes świstał a świstał, usiadł sobie przy drodze i czekał, myśląc, że pies przecież powróci;.... lecz pies się więcéj niepojawił, a on sam jeden w dalszą drogę się puścić musiał.