tnistego kanału przypierał, — siedziało w głębokiém i ponurém milczeniu trzech ludzi, którzy co chwila jeden na drugiego spoglądali, a potém z wyrazem nadzwyczajnéj trwogi, niespokojności i obawy oczy od siebie odwracali.
Jednym z tych trzech był zuchwały Tobiasz Crackit, drugim pan Tomasz Chitling, a trzecim również zbrodniarz w podeszłym już wieku, pięćdziesiąt lat blizko mający, któremu nos w jakiéjś utarczce dawniéj zapewnie spłaszczono, a którego oblicze blizna szeroka, ohydna zdobiła, będąca według wszelkiego podobieństwn skutkiem walki śród podobnych okoliczności.
Był to zbrodniarz, który przed wielu laty na deportacyą skazany, w tych dniach właśnie tajemnie powrócił: ten człowiek zwał się Kags.
— Byłbym sobie jak najszczerzéj życzył, — ozwał się Crackit do swego dawnego towarzysza Chitling, — żebyś sobie inne gniazdo był wyszukał, kiedy wam tamte dwa starsze za nadto podkurzono, a nie przychodził tutaj do nas, mój młody paniczu!
— Czegożeś tego nie uczynił, wołowa głowo? — zawołał Kags.
— Ja myślałem, że wam moim widokiem wielką przyjemność sprawię, — odpowiedział z nadzwyczajną smętnością Chitling.
— Bo to trzeba ci wiedzieć mój młody paniczu, — ciągnął daléj Tobijasz, — że jeżeli który człowiek takie życie samotne wiedzie jak ja naprzykład, i z tego powodu tak był szczęśliwym pozyskać kącik, w którym sobie swobodnie i spokojnie mieszkać może, nie znany całemu światu, tak że go nikt nie śledzi, nikt do niego
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/362
Ta strona została skorygowana.