mu dobrze przypatrzeć. — Niema tu gdzie wody dla niego? zdaje się iż sam jeden z daleka przybyć musiał.
— Radbym wiedział, zkąd on tylko mógł przybyć! — zawołał Tobijasz. — Musiał on już wszystkie kryjówki nasze w mieście zwiedzić, a znajdując wszędzie pełno obcych, przybiegł w końcu i tutaj, gdzie nieraz z nim przez długi czas ukrywać się musiał. Lecz z kąd naprzód przybył, to wielkie pytanie; z kąd on mógł przybyć, sam jeden, bez niego.
— On.... (gdyż nikt zbójcy po jego nazwisku nienazywał;) on go z pewnością z sobą wziąść niechciał! Co myślisz na to? — ozwał się Chitling.
Tobijasz pokręcił głową.
— Mógłby także psa wysłać, aby wyszpiegował, gdzie najbezpieczniéj, i potém go przyprowadził. Ale nie! Mnie się zdaje, że on kraj musiał opuścić, — rzekł Kags, — przez morze się już przeprawił, i nam tu psa na pamiątkę zostawił. Musieli się z pewnością z sobą rozstać, inaczéj by tu tak spokojnie niesiedział.
To przypuszczenie zdawało się wszystkim najpodobniejsze do prawdy, i przez wszystkich ogólnie przyjęte zostało, a pies sobie wlazł tymczasem pod krzesło, i ułożył spokojnie do spania, niezważając na żadnego z nich.
Gdy się w końcu zupełnie zciemniło, pozamykano okienice, zaświecono świecę, i postawiono ją na stole.
Wypadki okropne ostatnich dwóch dni napełniły serca wszystkich trzech przestrachem i zgrozą, którą niebezpieczeństwo i niepewność własnego ich położenia jeszcze bardziéj powiększało. Wszyscy trzéj się
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/366
Ta strona została skorygowana.