Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/370

Ta strona została skorygowana.

Tak coś okropnego było we wzdrygnięciu się wszystkich trzech osób na te słowa, że ów człowiek groźny nawet tego chłopca chciał ze sobą pogodzić. Wtym celu kiwnął na niego ręką, i wyciągnął rękę, aby mu dłoń podać.
— Zaprowadźcie mnie do jakiéj innéj izby, — zawołał chłopiec odsuwając się jeszcze daléj od niego.
— Cóż to Karolku, — rzekł Sikes, zbliżając się do niego, — czy mię,.... czy mię nieznasz?
— Nieprzybliżaj się do mnie, powiadam ci! — odparł chłopczyna, odskakując od niego, i spoglądając ze zgrozą w oku na twarz zbójcy. — Ty poczwaro piekielna!
Bill zatrzymał się w pół drogi, poczém obaj oczy w sobie wzajem utkwili; lecz Sikes opuścił pomału swe oczy na ziemię.
— Biorę was wszystkich trzech za świadków, — zawołał chłopczyna, grożąc mu ściśnioną pięścia swoją, i zapalając się coraz bardziéj w ciągu swéj mowy. — Biorę was wszystkich trzech za świadków,.... że się go wcale nieboję,.... a jeżeli go tutaj szukać będą, to go natychmiast wydam;.... tak jest, ja to uczynię! Mówię wam to natychmiast z góry. Niechaj mię zabije, jeżeli się mu podoba, albo jeżli się na to odważy, ale ja jestem tutaj i natychmiast go wydam, jeżeli się w téj stronie po niego pokażą, i wydałbym go nawet, gdyby go żywcem spalić lub w smole usmarzyć miano... Zbójca! gwałtu! ratujcie! zbójca! Jeżeli wszyscy trzej niejesteście nikczemnemi tchórzami, to mi go schwytać pomóżcie! Zbójca! gwałtu! ratujcie! zbójca! Precz z nim!