Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/373

Ta strona została skorygowana.

Odpowiedział Crackit, który podobnie jak i jego dwaj towarzysze, przytomność utracił i wylękniony, przerażony, niewiedział co robić, czego się chwycić.
— A drzewo czy wytrzyma?
— Całe drzwi żelaznemi prętami wzmocnione.
— A okienice?
— I okienice także!
— Piekło na was!
Zawołał wtedy, pogroziwszy z wściekłością pięścią zgromadzonemu ludowi.
— Róbcie teraz, co się wam podoba, wy mnie jednak niedostaniecie.
Ucho ludzkie niesłyszało jeszcze nigdy takiego wrzasku groźnego, przerażającego, jaki teraz ten lud nagromadzony w zapalczywości swojéj zaciekłéj wydał.
Jedni zaczęli na bliżéj domu stojących wołać, żeby najlepiéj dom cały podpalono; drudzy zaś na urzędników policyjnych, aby zbójcę zastrzelono. Żaden zaś z tego ludu rozjuszonego tak wielkiéj zapalczywości nieokazywał, jak jeździec, który z konia zeskoczył, przez tłum się z taką lekkością przecisnął, jakby przez wodę brnął i płynął, a dobiwszy się do owego domu, głosem wszystkie inne przygłuszającym zawołał:
— Dwadzieścia gwinej temu człowiekowi, który drabinę przyniesie!
Najbliżsi powtórzyli tę objetnicę, a tysiące odgłosów ją odbiło.
Jedni o drabiny wołać zaczęli; drudzy młotów się domagali; inni zaś biegali to w tę to w ową stronę z pochodniami, szukając niby za temi rzeczami, i powracali potém na dawne miejsce i wrzask ów powtarzali;