Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/382

Ta strona została skorygowana.

jest przełaz, przez którym przeskoczyć musiał, a tam oto owe płoty, za którymi się kryjąc uciekałem, z obawy, aby za mną niegonili i mię przypadkiem nieschwytali; a tam oto jest ścieżka prowadząca przez pola do owego zakładu, w którym mię dzieckiem małém będąc, chowano. Ach Diku! Diku! ty mój przyjacielu drogi! gdybym cię też choć raz jeszcze przynajmniéj mógł widzieć.
— Wkrótce go zobaczysz! — odpowiedziała Rózia, ściskając lekko jego ręce złożone. — Powiesz mu, jak szczęśliwy teraz jesteś, jak teraz jesteś bogatym, i żeś pomimo całe twoje szczęście żadną inną nadzieją tyle się niecieszył, jak tą, że będziesz mógł po niego przyjechać, i tego szczęścia twojego uczestnikiem zrobić. —
— Ach, to prawda! to prawda! — odrzekł Oliwer, — a my go potém z sobą ztąd weźmiemy, każemy go ładnie ubrać i oporządzić, a potém go wyślemy w jaką okolicę, gdzieby mógł przyjść do zdrowia, wesoło i czerstwo wyglądać!.... nieprawda? co, nieprawda?
Rózia skinęła głową na znak potwierdzenia, gdyż chłopiec z łzami takiego szczęścia błogiego się uśmiechał, że ona ani słowa wyrzec niezdołała.
— Panna będziesz i dla niego dobrą i łaskawą, — rzekł Oliwer, — gdyż panna jesteś z każdym tak uprzejma i dobra. Ja wiem, że panna się nieraz nad tém rozpłacze, jeżeli to usłyszy, co on powiadać będzie, ale to nic nieszkodzi, płacz przeminie, a panna się znowu uśmiechać będzie,... a ja wiem o tém bardzo dobrze;.. miły Boże, jakżeż on się zmienić musiał. Pamiętam ja