— Słyszałyśmy dobrze wszystko pode drzwiami, co ona wam mówiła o swojéj kradzieży, i widziałyśmy także, żeście jakiś papierek z ręki jéj wyjęli, i tę kartkę potém do banku zastawowego zanieśli, — rzekła pierwsza.
— To prawda, — potwierdziła druga; — była to kartka na medalijonik złoty i pierścionek. Myśmy to wyśledziły, i dowiedziały się także, że wam to wydał. O myśmy się wszędzie o tém wywiadywały; tak, tak, wszędzie!
— A my jeszcze coś więcéj nawet wiemy, — zabrała słowo pierwsza, — gdyż nam stara Sally dawniéj jeszcze o tém mówiła, iż jéj owa młoda kobieta powiedziała, że ona to dobrze przeczuwa, iż tego nieprzeżyje, i że właśnie o tym czasie, kiedy dziecko porodziła, w drogę daleką się wybrała, aby na grobie ojca tego dziecięcia umrzeć.
— Czy sobie może życzycie właściciela banku zastawowego widzieć? — zapytał Grimwieg, gotów do sprowadzenia go natychmiast.
— Nie, niepotrzeba, — odpowiedziała niewiasta; — jeżeli on, — i wskazała przytém na Monksa, — jeżeli on takim był tchórzem, że się z wszystkiém wygadał, jak się o tém przekonuje, a wyście z wszystkich naszych starych czarownic, te dwie wytropili, których wam potrzeba było, więc ja niemam co więcéj taić. Tak jest, ja sprzedałam mu te stare bawidełka, a one teraz tam leżą, z kąd ich nigdy niedobędziecie. Cóż daléj?
— Nic, wcale nic, — odpowiedział Brownlow, — wyjąwszy, iż się o to postaramy, ażeby żadne z was na takiém stanowisku niezostawało, na którémby zły
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/394
Ta strona została skorygowana.