się jéj na szyi. — Ja cię nigdy ciotką nazywać niebędę;.... ale siostrą,.... moją drogą, lubą, kochaną siostrzyczką. Już mi zaraz z początku coś w sercu mówiło, abym cię tak serdecznie kochał,.... o Róziu!...... droga, luba, najdroższa Róziu!
Oby te łzy, które téj chwili płynęły, i te słowa urywane, ucinane, niedokończone, które te dwie sieroty, w serdeczném, długiém uściśnieniu się trzymając, wyrzekli, były błogosławione, święte.
W téj jednej chwili pozyskali i utracili zarazem ojca, matkę i siostrę.
Radość i smutek były zmięszane w jednéj czarze, ale te łzy nie były to łzy gorzkie, gdyż i boleść sama tak była ułagodzona, a wspomnienia tak miłe i tkliwe z nią się wraz połączyły, że się w wesele daleko wznioślejsze zamieniła i wszelką przykrość utraciła.
Długo, bardzo długo sami zostawali.
Lekkie pukanie do drzwi zapowiedziało im nakoniec, że ktoś wejść pragnie.
Oliwer ku nim poskoczył, otworzył je, wymknął się z pokoju, a Henryk Maylie stanął przed nią.
— Ja o tém wszystkiém wiedziałem, — rzekł, usiadłszy koło téj miłéj i powabnéj dziewczyny; — droga Róziu! ja o tém wiedziałem!
— Nie jestem ja tutaj przypadkiem, — dodał potém po chwili dłuższéj milczenia; — ani też dzisiaj wieczór dopiero o wszystkiém się dowiedziałem; wiedziałem ja o tém już od dnia wczorajszego;.... tak jest od wczoraj już. Czyliż mi teraz pozwolisz, abym ci przyrzeczenie pewne przypomniał?
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/399
Ta strona została skorygowana.