badać niemógł;... ich rysy były tak zimne, nieruchome, jak z kamienia.
Milczenie najgłębsze zaległo izbę sądową,..... najmniejszego szmeru, najlżejszego oddechu... niesłychać.
Winny!
Cały dom się zatrząsł od tego grzmotu tysiąca głosów krzyczących, które się nagle, razem, ozwały;.... jeszcze raz,.... i jeszcze raz!.... a na ten wrzask odpowiedział z ulicy odgłos grzmiący radośnego okrzyku zgromadzonego ludu. Ten lud unosił się z niewypowiedzianéj radości, że ten zbrodniarz karze nieujdzie i w poniedziałek następny powieszony zostanie.
Nareszcie się w izbie uciszyło, a sędzia się go zapytał, czyli niema na swoję obronę co powiedzieć, aby ten wyrok śmierci od siebie oddalić.
On przybrał na powrót swoję postawę nadsłuchującego człowieka, i spoglądał z natężeniem na tego co się go pytał, podczas jego mowy; lecz ten po dwakroć to pytanie swoje powtórzyć musiał, nim on zrozumiał o co rzecz chodzi;.... a potém jedynie wyjąkał,... że on jest człowiekiem starym,.... starym,.... starym,.... a głos jego przeszedł w szept cichy i w końcu zupełnie zagasł.
Sędzia włożył na głowę czarną czapeczkę, a więzień stał jeszcze ciągle w téjże saméj postawie i nadsłuchiwał.
Jakaś kobieta pomiędzy widzami, na galeryi, uniesiona uroczystością téj chwili stanowczéj, wydała okrzyk przerażenia; a on śpiesznie na nią oczy zwrócił, w gniewie niby, że tę uroczystość przerwać śmiano i z większą jeszcze uwagę naprzód się pochylił.
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/408
Ta strona została skorygowana.