częścią jego przywidzeń, jak rzeczywistością być wydaje. —
— Dobry chłopiec, zręczny chłopiec,.... Karolek,.... dobrze się spisał, — mruczał, — i Oliwer także, ha! ha! ha!.... i Oliwer także,.... wygląda jak jaki wielki panicz,..... zaprowadź go do łóżka!
Dozorca chwycił Oliwera za drugą, wolną rękę, i szepnąwszy mu do ucha, aby się niczego nie obawiał, spoglądał na niego w milczeniu.
— Zaprowadźcie go do łóżka! — wołał Żyd. — Czy słyszycie? zaprowadźcie go do łóżka. On to jest.. jest.... przyczyną tego wszystkiego.... Warto było tych pieniędzy, aby go do tego wychować.... To gardło Boltera, Billu! gardło Boltera! niech cię ta dziewczyna wcale nieobchodzi!.... Podejrznij gardło Bolterowi, tak głęboko jak tylko możesz.... Oderznijcie mu głowę!
— Fagin! — zawołał na niego dozorca.
— Tak jest, ja nim jestem! — odpowiedział Żyd, wpadając natychmiast w postawę pilnie nadsłuchującego, jaką przybrał w tedy, kiedy go przed sądy stawiono. — Ja jestem starcem, moi panowie;.... wielkim, bardzo wielkim starcem.
— Oto jest ktoś, — mówił daléj dozorca, chwyciwszy go ręką za piersi, aby go do przytomności przyprowadzić, — oto jest ktoś, co chce z wami pomówić, o coś się was zapytać, jak się mi zdaje. Faginie! Faginie! opamiętaj się, przecież jesteś mężczyzną!
— Niedługo już nim będę! — odpowiedział Żyd, spoglądając na niego z obliczem, w którém nic ludzkiego nie było, tak go zgroza i wściekłość zmieniła. —
Strona:PL Oliwer Twist T. 2.djvu/417
Ta strona została skorygowana.