Strona:PL Oppman Artur - Monologi II.djvu/014

Ta strona została uwierzytelniona.

I związali mnie sznurami, i na barłóg taszczą w chlewie. W gardle sucho, nagie ciało... Upał pali, jak zarzewie!
Ha! tom dostał się w sidełka! Znów w chlewiku leżeć muszę... jak to wówczas, gdy mnie strzegli Bohunowi oczajdusze!...
Lecz się ztamtąd swojem męztwem wydostałem bez obrazy, toć się teraz także uda.
Każda sztuka do trzech razy!
Z tych utrapień w sen zapadłem; a śnił mi się schab z kapustą przypieczony, zrumieniony i podlany sosem tłusto.
Gdy zajadam specyał ony, ktoś potrząsa mą czupryną, i słodziutki słyszę głosik:
— Mości panie! wstawaj ino!
Otworzyłem senne oczy. Patrzę: anioł, czy podwika? złotowłosa, modrooka, aż krew w żyłach raźniej strzyka.
Zrywam tedy się na nogi, dworny ukłon czyniąc z gracyą.
A ta powie:
— Siadaj waćpan — i co rychlej jedz kolacyą... Jestem Basia, kasztelanka... Zobaczyłam z zamku ciebie, więc przybiegam pocichutku, by ratować cię w potrzebie... Rozkochana-m w twej urodzie chcę cię pojąć za małżonka... To interes wielce przedni, bo pełniutka ma skarbonka!...
Na te słowa zjadłem migiem co mi dała kasztelanka; ze dwa garnce, albo więcej, wytrąbiłem wina z dzbanka. Potem zasie, swą osobę przystroiwszy w piękne szaty, wnet drapnąłem z kasztelanką do rodzinnej swojej chaty...
Innym razem wam opowiem o przygodach swych bez liku.

A tymczasem tu jest finis historyji o sejmiku.