w zwykłą pannę zamieniła.
Sama nie wiem co się ze mną w ciągu kilku dni zrobiło: wyjść nie mogę z podziwienia... Zaraz powiem jak to było! Jestem inna, całkiem inna, jakby nowo narodzona... niewiem! śmiać się mam, czy płakać? smutna być, czy zachwycona?
Kiedy miałam lat czternaście, raz mi rzekła moja ciocia: (ciocia latek ma z pięćdzisiąt, a na imię zwie się Klocia). — „Moja Cesiu! — rzekła do mnie — czas ci poznać ród tyranów, co nam rolę sług przeznacza, a zaś sobie rolę panów. Ród to męski, niegodziwy, co nas gnębi od lat tylu, co jest gorszy od kajmanów — mieszkających w rzece Nilu. Oni wszystko zagarnęli w swe drapieżne dłonie chciwe: w ich niewoli my, kobiety, wciąż się dręczym ledwo żywe. Każą prać nam i gotować, krzątać się w kółku rodzinnem, dzieci karmić i hodować, że nie powiem o czemś innem. Dosyć tego! basta, Cesiu! my im teraz pokażemy: oni wezmą nasze miejsce, — a my miejsca ich weźmiemy!!“
Zadziwiły mnie te słowa, boć są rzeczy na tym świecie, którym z mężczyzn ani jeden nie