Strona:PL Oppman Artur - Monologi II.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

Rapier mistrza: giętka żmija
Jedno oko mu wybija
I obcina... nos!

Z rodu twardych łbów,
Wstał młodzianek zdrów...
Na swej twarzy alabastry
Dwa nalepił czarne plastry —
I do sportu znów.

Dzwoń Wisełko, dzwoń,
Falo falę goń,
Na kajaku lub na gigu
Tak rozkosznie mknąć w wyścigu
Przez błękitną toń!

Gdy zapadnie mrok,
A na nieba stok,
Wyjdzie księżyc jak w balladzie
I pieściwie na świat kładzie
Swój srebrzysty wzrok:

Kiedy gwiazdki lśnią,
Mrugają i drżą,
Gdy od tratew, hen! z oddali
Wiejskie piosnki mkną po fali
I żałośnie brzmią.

Duszy błogo tak,
Leci w marzeń szlak,
I nasz gaszek śni najmiléj
O uroczej owej chwili
Kiedy włoży frak!

Przypnie biały kwiat,
Będzie pił i jadł,