ste, a wtem łapką ktoś go trąca, to był kotek, co przed chwilą grzał się obok w blaskach słońca.
Przyszedł blisko do sieroty, znów go w nogę trącił nosem i spogląda tak rozumnie i przemawia ludzkim głosem: „Czego płaczesz, Janku miły? Toć masz zdrowie, młodość, siły, może szczęście czeka na cię i bogactwa, Janku miły? Nic się nie martw, nie narzekaj i miej zawsze w przyszłość wiarę, tylko dla mnie kup w miasteczku z żółtej skóry butów parę. Kup mi także worek duży, rzemykami związywany, a ja ciebie, drogi Janku, zaprowadzę między pany!“
Zdumiał Janek na te słowa, pierwszy słyszy, że kot gada, ale myśli: „do spełnienia nie zbyt trudna jego rada. Kupię buty, co mi szkodzi, kupię także worek duży, w mej wędrówce i tułactwie może mi się kot przysłuży.“ Poszedł zaraz do miasteczka i do szewca prosto zmierza. Szewc·wyciąga różne buty i pasuje i przymierza, wreszcie wybrał śliczną parę wielkich butów z ostrogami — były żółte jak cytryna i z pięknemi chwaścikami. Janek kupił jeszcze worek i szabelkę z ostrej stali. W takim stroju mógłby Mruczek na królewskiej stanąć sali. Gdy się ubrał kot uczony, do sieroty tak powiada: „Ty się prześpij w tym gaiku, a mnie w drogę iść wypada. Zrobię wielkie polowanie w tym zielonym, bliskim lesie, a zwierzyna, którą złowię, pewnie szczęście nam przyniesie.“
Jaś położył się na trawie i wnet usnął ze zmęczenia, a kot idzie na wyprawę, wielce z swego rad odzienia. Zaczaił się w gęstym borze za grubego dębu pniakiem, a tu sobie pocichutku biegnie szarak za szarakiem. Kot wyskoczył jednym susem, cap! zajączka, cap! drugiego, obu zdusił prędziuteńko i do worka wsadził swego. Znów się schował, znowu czeka, a tu gąski idą tłuste, co na obiad w szczerem polu jadły owies