rano na nasz zamek król przyjedzie na śniadanie.“ — „Co? Jak? — woła Jaś zbudzony — co ty gadasz, głupi kocie?“ A kot na to: „Nic się nie bój, będziesz chodził w srebrze, w złocie, tylko słuchaj mojej rady!“ i coś szepce mu do ucha, a nasz Janek się uśmiecha, ale Mruczka pilnie słucha.
Skoro tylko błysło słonko, wielki tentent grzmi przez błonie i kolasa pędzi cwałem, zaprzężona w cztery konie. Cztery konie, gdyby mleko, mkną w uprzęży purpurowej, każdy złote ma podkowy, a naszyjnik djamentowy. Zaś kolasa lśni jak słońce od szafirów i rubinów, a w karocy siedzi władca, z bohaterskich sławny czynów. Obok niego cud-dziewica, urodziwa króla córa, kędy spojrzeć: srebro, złoto, perły, koral i purpura. Wtem wybiega kot na drogę i do króla pędzi cwałem. „Królu! ratuj mego pana, będzie wdzięczny sercem całem! Na spotkanie twe wyjechał, wtem napadli go złodzieje, co oddawna zamieszkują okoliczne gęste knieje. Wnet zabili mu rumaka i obdarli go do naga, ach! na nic się nie przydały jego męstwo i odwaga. Całą odzież mu