Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/049

Ta strona została przepisana.

Oto z jasnej głębi fary
Płynie orszak przewspaniały.

Przesłoniony wonnym dymem,
Wzrok podnosząc na niebiosy,
Pod złocistym baldachimem
Stąpa starzec srebrnowłosy.

Zda się dusza wniebowzięta
Słyszy raju chór eolski,
Taka błogość bije święta
Z jego twarzy apostolskiej.

Zda się szepce mu tęsknota:
Oto sen się spełni cudem
I w wprost z ziemi w Boże wrota
Wstąpi pasterz z wiernym ludem.


VI.

Za kapłanem blask niezmierny,
By girlanda lśni tęczowa:
Król jegomość prawowierny,
Królewięta i królowa.

Butnych dworzan poczet spory
I kanclerze i hetmany,
Siwobrode senatory,
Wojewody, kasztelany.

Wraz, jaśniejąc jako róże,
Dworskie damy i panienki,
Suną w bieli i lazurze
Za śladami „Marysieńki.”

A na końcu stal migota...
Lśnią z pod hełmów srogie twarze