Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/057

Ta strona została przepisana.
Mniszka.


I znów ta piosnka! codziennie ją słyszę,
Kiedy noc spływa gwieździsta i rosna,
Jak jej melodya serce mi kołysze
Do snów... do marzeń...

(w zadumie)

Miłość... młodość... wiosna...


Dworzanin (śpiewa)


A gdy w objęciu spoczniesz mem,
Jak trwożny drżąca ptak,
Ja ciebie rajskim zaklnę snem,
Tak słodko... błogo tak...


Mniszka.


Ach, każde słowo jak węgiel żarzący,
Na serce pada... serce chce wybuchać
I rwie się... rwie się z mojej piersi drżącej

(Po chwili, jakky[1] opierając się uczuciu)

Nie! ja tej piosnki nie powinnam słuchać.


Dworzanin (śpiewa)


O, wspomnij, luba, na śpiew ten,
Pójdź ze mną w jasność, w dal


(króciutka przerwa, podczas której mniszka wstaje i jakby
mimowoli zbliża się ku miejscu, zkąd ją śpiew dobiegał)


Bo młodość minie tak, jak sen,
Zostaną łzy i żal... (mówi)
Lękliwa, skromna jak kwiatek pierwiosnka,
Za kwadrans krzyknę: górą donżuani!


  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – jakby.