Ta strona została przepisana.
We śnie.
I.
Burzliwa młodość już minęła oto,
Wygasły w piersiach wulkaniczne żary,
A serce bije bezmierną tęsknotą
Do lat dziecięcych nieskalanej wiary.
Życie się chmurą przesłoniło ciemną,
Droga do Prawdy w mgle tajemnej skryta,
Świat huczy wrzawą i wola: „Pójdź ze mną!”
A szatan zwątpień chwiejną duszę chwyta.
Ale błysk nagły złoci się w omroczy
I przełomowa godzina się zbliża —
I oto cudem rozwidnione oczy
Widzą w oddali święte znamię Krzyża.
Szał ziemskich uciech rozpływa się w błocie
I fury zwątpień nie śmią pełzać z cienia —
A duch się wznosi w podobłocznym locie
I Bóg kojące daje mu widzenia.
Z loży, pokrytej kwieciem i purpurą,
Wśród ulubieńców i zalotnic grona,