Nad Tobą tęcza oplata lazury,
Z krwawego serca płynie sznur korali
I wzrok podniosłeś i spojrzałeś z góry,
I świat zmysłowy w otchłanie się wali.
Pogańskie bóstwa padają z wyżyny,
Pękając w drazgi, jako glina licha,
Wstydzą się słońca złe i nizkie czyny,
Sroma się zawiść, obłuda i pycha.
Jakoby kwiaty wschodzą myśli czyste,
Serce miłością gra, jak dzwon ze śpiżu —
Bo Ty spojrzałeś o, Panie! o, Chryste!
O, umęczony na golgockim Krzyżu!
Alić świetlane zaćmią się widzenia,
Krwi fala złotą przesłoniła zorzę,
Znowu się ziemia w dawną ziemię zmienia,
Bo jeszcze Zbawcy zrozumieć nie może.
O Krzyż się walka rozpoczyna sroga,
W imię Miłości — Nienawiść miecz wznosi,
Człowiek dla Boga — znów krzyżuje Boga,
Przeciwko Jemu czyniąc — Jego głosi.
Dawne zło świata zapuszcza więcierze,
Palą się duchy w płomieniach pożarów,
Szepcąc modlitwy, idą w bój rycerze
Ze znakiem Pańskim, wiejącym z sztandarów,
Bez odpocznienia w krwawej kośby trudzie
Śmierć krąży, szałem pijana połowu,
I owo słychać: „O ludzie! O ludzie!
Przecz mnie na mękach rozpinacie znowu!”