Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/089

Ta strona została przepisana.
WRZESIEŃ.


Wśród bezbrzeżnej ciszy
Drży promieni splot,
Senna dusza słyszy
Białych skrzydeł lot,
Za ubiegłą wiosną
Wzbiera gorzki żal.
I jej skrzydła rosną,
I ulata w dal...
Nad bezkwietnem polem
Płynie jako ptak,
I wspomina z bolem
Swój różany szlak;
Nad jeziora tonią
Leci, pól we śnie,
A fale jej dzwonią:
Czas jak woda mknie...
Leci nad potężny
Zadumany bór,
Kędy niebosiężny
Szumi dębów chór,
Szarpie wyrzutami
Krwawą swoją głąb:
„Miałam pod chmurami
Stać, jak krzepki dąb!”
Wieczór księżycowy
Leje smętny czar,
Wstaje legendowy
Dziwny orszak mar,
Każda szepce skrycie,
Każda skargą tchnie:
„Miałeś dać mi życie!
Miałeś wskrzesić mnie!”