Oto tłum zmarłych ma dziś przyjść,
Obchodzić swoje święto.
Gdy już umilknie płacz i jęk,
Gdy drżące lampki zgasną,
Powieje światem dziwny lęk
W noc od miesiąca jasną.
Powieje światem dziwny strach,
A nikt nie zgadnie z czego,
I nagie drzewa zadrżą w łzach,
W łzach deszczu jesiennego.
Oto wybita północ już,
Zaziemskich widm godzina,
Pokutujących orszak dusz
Swój pochód rozpoczyna.
Każdej ból serce drze na ćwierć,
Łzy gorzkie każda roni —
A przodem idzie żółta śmierć
I ostrą kosą dzwoni.
Te wszystkie dusze, które tu
Przeżyty wiek swój marnie,
Rzucają ciche loże snu
Na troski i męczarnie.
Te wszystkie dusze, które świat
Przebiegły bez kochania,
Poczucie winy tnie jak kat,
W noc straszną zmartwychwstania.
I widzą one ile-by
Dobrego mogły czynić,
I muszą krwawe ronić łzy
I muszą siebie winić.
Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/118
Ta strona została przepisana.