Serce, co trumnę z siebie stwarza,
Jest okropniejsze od cmentarza...
Bo z mogił wiosnę kwiat wyrośnie,
I ptak nad niemi zaszczebiota,
I śpiewać będzie o tej wiośnie,
Co z za mórz idzie słońcem złota,
Aż się umarłych ruszą kości,
Na tę radosną, pieśń miłości.
A z serca, co jest żywym trupem
Li piołun wschodzi jadowity,
Ono jest iście śmierci łupem,
Który nie wskrześnie raz zabity,
A, by pomnożyć moc cierpienia,
Ta śmierć nie daje ukojenia...
Tak rozmyślałem smętny w sobie,
A otom głos usłyszał, prochy
Zaszeleściały w zimnym grobie,
I życiem drgnęły ciemne lochy,
A głos ów mówił z pleśni szarej:
„Wejdź w siebie, człecze malej wiary!
To serce, które z bólu kona,
Wiecznego życia nie jest godne!
Patrz! krzyż podnosi swe ramiona
Nad wszystko ziemskie i zawodne:
Symbol miłości, krzyż skrwawiony,
Niech świeci duszy umęczonej!
Bo jeśli Miłość nosisz w sobie,
Tedy cię żaden cios nie złamie,
Ani cię żywym złożą w grobie,
Ani-ć upadku shańbi znamię,
I mimo życia bój zdradliwy
Przez Miłość będziesz w śmierci żywy.
Strona:PL Or-Ot - Poezje.djvu/126
Ta strona została przepisana.