rachował w myśli, i spokój wybił się na jego obliczu. Już wiedział wszystko, co trzeba. Zagwizdał sobie zlekka, poczem splunął kunsztownie daleko przed siebie.
Proboszcz, śledzący pilnie te wdzięczne mistrza manewry, nie mógł się oprzeć ciekawości, by nie zapytać: jaki projekt odmalowania mistrz zamyśla?
— Zwyczajnie... — odrzekł tenże. — Dołem ciemna opaska na meter, górą listwa. Ściany: kolor jasny; zlekka różowy albo popielaty — od gustu. Koło okien da się obramienia. Koło lichtarzy na ścianach — wianuszki. Tęczę zrobi się w kolorach.
Ksiądz już widział wyobraźnią kościół rozjaśniony i uśmiechał się w duchu do tego widoku.
— A na suficie? — spytał.
— To — do woli. Można zrobić strop niebieski z gwiazdami lub...
— A naprzykład figury?
— Figury też.
— Bo koniecznie by wypadało — dowodził ksiądz — żeby na suficie był wymalowany patron parafji, święty Sebastjan, patrzący zgóry na powierzonych swej opiece ludzi.
— Wymaluje się patrona.
— A także bractwo różańcowe wyraziło przy składkach życzenie, żeby był obraz Matki Boskiej
Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/116
Ta strona została przepisana.