kawałek listwy barwnej; tedy wydawało im się, że dojrzały strzępek ogrodu rajskiego.
Niecierpliwość z dnia na dzień wzrastała. Ktoten, korzystając z odemkniętych drzwi, wsuwał się o późnej porze do kościoła i, stanąwszy w cieniu belek, zachwytywał przynajmniej glosy pracujących; potem, wyszedłszy, rozpowiadał z dumą, że widział samego głównego malarza przy robocie, że jest już koło tęczy.
Wesoły to był artysta ten nasz malarz. Pracując, nucił sobie oderwane piosnki lub wygwizdywał kunsztowne arje, co pracy jego, niewidocznej dla oka śmiertelnych tem większą nadawało tajemniczość i jakiś — rzec-by można — niebiański koloryt.
Najweselej pracowało mu się u sufitu. Dołem, niby w mrocznych sieniach lasu, odprawiała się msza święta, lud się modlił i kajał, a on sobie nucił gdzieś wgórze beztroskliwie, jak skowronek w błękicie.
Nie wiedział, nie przeczuwał zgoła Jasionów przyziemny, że on tam w wysokościach, nucąc, w skrytości serca obmyśliwał zemstę. — Malował właśnie Matkę Boską Różańcową, gdy pomocnicy złocili za jego wskazaniami ołtarz.
Długo trwało to malowanie. Aż się i niecierpliwość parafjan stępiła. — Ludzie przywykli zwolna do tych katakumb rusztowań. Wielom wydawało się, że tak było od czasu i że ostatecznie tak
Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/123
Ta strona została przepisana.