Był to przeraźny obraz.
Lud też podziwiał go z trwogą, w pewnej obawie, że tak olbrzymi męczennik i ciężki, gdyby spadł na dół, zgniotłby niemało grzesznych ludzi. Niektórzy nawet cofali się wtył, nie mogąc tej wiszącej trwogi znieść nad sobą.
A potem dalej oczy zaciekawione poszły...
Na dalszym suficie — od tęczy do chóru — widniała Matka Boska Różańcowa. Szaty Jej rozwiały się daleko na boki. Oczy miała wielkie, do góry przewrócone. Stała zaś wśród lekkich chmurek na globusie ziemskim, na którym, wyraźnie obrysowana, odznaczała się mapa z napisami (kto znał litery, łatwo mógł z dołu odczytać) pięciu gmin parafji niedźwiadzkiej, to jest: Niedźwiada, Podobin, Glisne, Łostówka, Jasionów — tak, jak były obok siebie położone.
W pewnym momencie rozszedł się po kościele przyciszony śmiech. Ludzie poczęli jedni drugim coś pokazywać na onym suficie, na obrazie Matki Boskiej Różańcowej. — Zadzierało się dogóry coraz więcej głów — i naraz cały kościół (oprócz blisko ołtarza stojących, którzy nie wiedzieli, o co chodzi) wybuchnął śmiechem.
Daremnie ksiądz się żachnął i przerwał czytanie mszalne. Śmiech był niepowstrzymany. Zerwany z wędzidła woli, rozpędził się, rozhukał w jakiś szał wesołości.
Oto malarz, namalowawszy ową Matkę Boską
Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/127
Ta strona została przepisana.