Różańcową, stojącą na globusie, na którym, jak się rzekło, widniała (wyraźnie) mapa z pięciu gminami parafji, tak usymbolizował Jej łaski, spływające na parafję niedźwiadzką, że z dłoni Jej, różańcem oplecionej, padały promienie jasne na globus ziemski, na te gminy. Padał snop promieni rozszczepionych na każdą gminę z osobna: więc na Niedźwiadę, na Podobin, na Glisnę i Łostówkę. Tylko na Jasionów nie padał żaden promień.
To niektórzy, bystrzejsi, dość szybko zauważywszy, pokazywali drugim, ci zaś dalszym — i wnet przeto cały kościół uderzył w śmiech.
Byli w kościele i z Jasionowa ludzie. Biczowani śmiechem i drwinami, przejęci wstydem i upokorzeniem, chowali twarze, kryli się poza plecy ludzkie, uchodząc przed końcem sumy z kościoła.
Można sobie wyobrazić, jakim gniewem gmina Jasionów zawrzała, gdy wieść o tem do chałup ostatnich doszła.
— Na wieki pozbawieni łaski!... Co za wstyd! Co za hańba!... Zamało tortur na malarza, który to sprawił.
Odgrażali się, że go uśmiercą.
Lecz malarz, ukończywszy pracę, na czas przezornie ujechał, unosząc w sercu całą radość z dokonanej zemsty.
Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/128
Ta strona została przepisana.