Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/135

Ta strona została skorygowana.

ujawnia. Śpiewa wespół z organistą po łacinie „Te deum“ — „Salvum fac“ i nawet organistę uprzedza. Zwyczajnie zaś, klęcząc na bocznym stopniu ołtarza lub stojąc w przejściu przy balaskach, daje baczenie, by się wszystko należycie odprawiało. — Daje znaki ministrantom, co i kiedy mają robić, odpowiada razem z organistą księdzu, poddaje pieśniom ton — a udział jego indywidualny w śpiewie zdumiewa cały kościół. Naprzód bowiem zaczyna przed innymi gromko — poczem urywa nagle — w miejscach niepewnych podtrzymuje — znowu opuszcza... Tu beknie znienacka, aż baby tkliwne podskoczą — tam znowu zciszy. Czasem zostawia pieśń jej kierunkowi, a sam się z organem zidentyfikuje, bucząc tonowo (b-b-b-b), jak pedał organu. W trakcie tego skarca chłopaków niesfornych, combrząc ich srodze za uszy; nalewa księdzu z ampułek, usuwając ministrantów; wie bowiem „jak który ksiądz wymaga — czy więcej wina, czy wody“; przenosi mszał na lewą stronę i, przyklęknąwszy, podtrzymuje go w mierze na łysinie swej podczas czytania; gdy się msza ma ku końcowi, przygotowuje kadzidło — — słowem, jest jak reżyser niezastąpiony, wszystko ładzący swojem bystrem okiem. Jest też niejako pośrednikiem pomiędzy misterjami a widownią.
Gdy się wszystko odbędzie jak należy, kościelny, rozebrawszy księdza, staje we drzwiach za-