Strona:PL Orkan - Miłość pasterska.djvu/146

Ta strona została przepisana.

Umknął czart, widząc, że jest odkryty w tej postaci, lecz, uchodząc, zagroził:
— Poczekaj! najdę ja na ciebie sposób. Sam się w pułapkę zatrzaśniesz. Już ja wiem, co cię uwiedzie...
A święty pustelnik, mało zważając na pogróżki czarcie, chwalił Pana, obrońcę swego.

ROZDZIAŁ III.

W mieście Cezarei, w domu pewnej pięknej wdowy, imieniem Zoe, która wiodła żywot dość swobodny, a majętną będąc, lubiła naśladować wystawny tryb życia sławionych ateńskich heter, zebrało się razu jednego na wieczerzy spore grono jej wielbicieli.
Mówiono, jak na podobnych zebraniach, gdy niedość jeszcze podpiją, o rzeczach wzniosłych. Ktoś zaczął mówić o cnocie. Dawano więc różne pojmowania cnoty, zależnie jakiemu kto zawodowi był poświęcon, i zgodnie przyznawano, że w dawniejszych wiekach cnoty obywatelskie więcej były cenione, niż za dni owoczesnych.
— Czyż to nie godne zastanowienia — mówił Chereas, właściciel składu win kypryjskich — że nawet Plato, którego poprzednikiem Chrystusa nazywają niektórzy pisarze dzisiejsi, w swej fantazyjnej Rzeczypospolitej na pierwszem miejscu