Ta strona została przepisana.
Słonko już dobrze schowało się za wierch Tobołowa, i mrok zakradał się w roztoki, gdy w uboczy pod Suhorą zadźwięczało przy smętnem turlikaniu owiec:
— Hej!... juz sie zachmurało,
Kany świtać miało —
Juz moje kochanie
Z wiatrem poleciało...
Kany świtać miało —
Juz moje kochanie
Z wiatrem poleciało...
A od Spalonego poniesło się żałośliwe śpiewanie ku Cesce:
— Hej!... bodajby cie było
Na świecie nie było —
Nie widziałabych cie,
Nie zal-by mi było...
Na świecie nie było —
Nie widziałabych cie,
Nie zal-by mi było...
A Jasiek ze Zarębków gnał napasione woły ku kolebie i przygwizdywał sobie — po twarzy przebiegał mu uśmiech lekkomyślny, a w oczach migotały ogniki swawolne.