sławną pielgrzymkę z Polski jubileuszową do papieża Leona XIII na wiosnę w roku 1902, którą, choć nie brałem w niej udziału bezpośrednio, miałem sposobność oglądać.
Pamiętnej dla mnie wiosny onej wyjechałem był ze Lwowa z kol. Leopoldem Staffem na miesiąc do Włoch. Rzym był celem. Bawiliśmy po drodze w Wenecji, Bolonji, Padwie, Florencji. Był to dla nas młodych, pierwszy raz cuda Włoch widzących, jeden miesiąc radości i śmiechu. Ojczaszkował nam niedoświadczonym, we wdzięcznem ostały dla nas na zawsze wspomnieniu, ś. p. Wł. Bełza, sekretarz Ossolineum, który coś siedmnaście razy był we Włoszech, a do Rzymu nigdy nie dojechał i papieża nie widział; gdy do Florencji, zwiedzając miasta północnych Włoch, dobił, urlop mu się już kończył. Tak też i wonczas; ostawił nas z ciężkiem sercem, z Florencji zawrócił.
W Rzymie zastaliśmy już pielgrzymkę polską i spotkaliśmy się z Kasprowiczem, który z nią przyjechał, pisząc do „Słowa Pol.“ listy z drogi: Ad limina Apostolorum. Razem też stanęliśmy w „Albergo Boccaccio“, wcale nie tyle wesołem, jakby sądzić z imienia.
Nazajutrz po przyjeździe zobaczyłem się w kościele św. Piotra z Matką moją, która z pielgrzymką przybyła. — W pielgrzymce byli ludzie ze wszystkich ziem rozdzielonej Polski; spotykało się chłopów z Krakowskiego, z Podhala, z Lubelskiego, od Łowicza, z Kujaw; również sporo inteligencji, mieszczan. Jako to w rzeszy licznej, byli ludzie różni, których różne impulsy pociągnęły z domu. Był np. mieszczanin ambitny, piekarz czy masarz z zawodu, który poto się wybrał, by Wło-
Strona:PL Orkan - Warta.djvu/33
Ta strona została przepisana.