lony!“ — znało się wszystkich, wiedziało się, co i jak do kogo przegadać, porozumiewało się jednem słowem, które, i dla górala i dla mnie, streszczało całą moc wiadomych nam obu spraw i myśli. Dziś góral już nie nadaje charakteru ulicy; tonie w nadmiarze „ceprów“, odsuwa się w głąb ruchu, poza frontowe domy, przeznaczone na sklepy i mieszkania dla gości. I nie ma on dziś czasu na tak bliskie, częste, osobiste obcowanie, jak kiedyś. Góral dawniej był dla gościa wszystkiem: i towarzyszem, i przewodnikiem, i służącym, i krawcem, i stróżem, i pełnomocnikiem we wszystkich sprawach z urzędami; był furmanem, tancerzem, kucharzem, jak i współpracownikiem w rozmaitych badaniach nad naturą Tatr. Cieszył przytem swojem pięknem, zachwycał doskonałością mowy, delikatnością i uprzejmością obejścia. Odpowiadało to nerwowemu temperamentowi, ruchliwej wyobraźni i wrodzonej towarzyskości górala, a dla gościa było na tem odludziu rzeczywistem dobrodziejstwem, wytwarzało to bliskie współżycie, wzajemną zależność, pewien dyletantyzm wielostronny bez pedanterji. Była to improwizacja — nie metoda życia. — Dziś się zmieniło... Zycie wzięło górali w swoje kluby, dając im możność pracy i zarobku poza osobistem, bezpośredniem opiekowaniem się gościem, którego warunki bytu unormowały się na sposób ogólnomiejski“.
Od czasu, gdy Witkiewicz te słowa pisał, upłynęło lat dwadzieścia. Zakopane jegoczesne — dla nas jest już dawne. Lata wojny i gorsze powojenne wypiękniły je naszej pamięci, odsuwając je w legendę prawie.
Strona:PL Orkan - Warta.djvu/45
Ta strona została przepisana.